Nic bardziej mylnego!
Fińscy naukowcy dowiedli niedawno, iż kontakt z domowymi zwierzętami nie tylko nie szkodzi małym dzieciom, ale wręcz im pomaga! Obecność w domu małego, czworonożnego miauczącego (lub w ostateczności szczekającego) „brudasa” sprawia, iż układ odpornościowy bobaska cały czas musi trenować, dzięki czemu ma znaczenie większe szanse w starciu z poważnymi wirusami. Izolowanie dziecka od małych zarazków sprawia, iż organizm „nie wie”, jak się zachować, w obliczu prawdziwego zagrożenia. Trochę brudu jeszcze nikomu nie zaszkodziło!
A po za tym dzieci, które od małego muszą opiekować się zwierzętami są spokojniejsze, bardziej inteligentne oraz ogólnie lepiej radzą sobie w późniejszym życiu.
Rodzicu (obecny i przyszły): przyjmując czworonoga pod swój dach, dbasz o zdrowie swojego dziecka.
Adorable!
OdpowiedzUsuńYes.Greet :)
UsuńI dziecko uczy się jak opiewać innymi :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie :)
UsuńJak mawia mój mąż - "brud jest zdrowy" ;-)))
OdpowiedzUsuńTrochę brudu nie zaszkodzi :)
UsuńSłuszny apel:) Popieram
OdpowiedzUsuńJa też popieram :)
Usuńpopieram :D Zgadzam się w 100% :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak - to bardzo ważne żeby dzieci wychowywały się w domu gdzie są zwierzęta
UsuńNawet bez opinii naukowców zawsze tak uważałam. Jako dziecko nie mogłam mieć zwierząt, chociaż był dochodzący kot :), więc w sumie miałam. Tyle, że on był bardzo samodzielny, więc się nim nie zajmowałam.
OdpowiedzUsuńAle wszyscy go bardzo lubiliśmy!
Jak tylko sprowadziłam się do domu wkrótce potem przygarnęłam psa. I tak już jest z nami od 10 lat.
A kot od dwóch.
Ale nie można zapominać, że zwierzaki to też duży obowiązek, konieczność karmienia, zajmowania się, zabawy i dbania, wracania do domu na czas, wyjazdów kontrolowanych itd.
Tak to jest duży obowiązek ale przy okazji dziecko się go nauczy nie tylko w stosunku do zwierząt. I ważna jest miłość do zwierząt od małego. Wogóle uważam że dobry człowiek to ten który kocha zwierzęta :)
UsuńChuchanie, dmuchanie na dzieciaczka, izolowanie go od zwierząt i wogóle świata, np. jak to wiele młodych matek robi trzymanie w dusznym pokoju bez wietrzenia (żeby się czasem nie przeziębiło), sprawia, że potem takie sieroty życiowe wyrastają. Po kontaktach z innym dziećmi np. w przedszkolu non stop, jak nie urok to sraczka, przeziębienia, infekcje. Ale też trudno potem wymagać, by dziecko miało nabytą wrażliwość na zwierzęta.
OdpowiedzUsuńPS A ja chyba zamiast się rozmnażać, kota drugiego adoptuję, ot co!
U mnie jak wiele koleżanek mi mówiło był tak zwany zimny wychów.Właśnie robiłam wszystko odwrotnie jak napisałeś i moje córki zawsze były zdrowe - nie wyrosły z nich sieroty życiowe wręcz przeciwnie - teraz są już dorosłe - mieszkam sama więc w zastępstwie mam koty i psa. Zawsze były u nas zwierzęta ale nigdy tyle co teraz
UsuńOdkąd w moim domu pojawił się pierwszy psiak dzieci zdecydowanie mniej chorują.
OdpowiedzUsuńTo super - pozdrawiam :)
Usuń