niedziela, 13 maja 2012

Spoko

 


Jest takie powiedzenie, ostatnimi czasy nawet nadużywane, które brzmi: "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni". Bardzo mi ono pasuje, a niekiedy ma moc wręcz czarodziejską. Choćby w tej chwili, gdy próbuję pisać, siedząc na brzeżku krzesła, bo na całym siedzisku za moimi plecami rozwala się jakiś koci osobnik, a Frunia właśnie zamierza odgryźć górną część długopisu śmigającego po kartce papieru. No ale przecież, zgodnie z owym mądrym i na czasie sloganem, z pewnością szlag mnie nie trafi ze złości i niewygody. Mówię sobie: "spoko", spycham okupanta krzesła trochę do tyłu, więc się obraża i zeskakuje, a Fruni sypię garstkę chrupek. Teraz mam chwilę spokoju, gdyż chrupki znęciły resztę towarzystwa, mogę więc kontynuować pisanie.
Jestem osobą punktualną i cenię sobie tę cechę u innych. Sprostowanie: byłam osobą punktualną i staram się nią być w dalszym ciągu, lecz przychodzi mi to z trudem. A im więcej mam kotów, tym częstsze problemy ze zdążaniem na czas.
Dawno temu, w odległej i niemal już zapomnianej epoce dwóch kotów, pracowałam w galerii sztuki. Kot nr 2, o imieniu Józka, za żadne skarby nie chciał mnie przez wiele miesięcy uszczęśliwić położeniem się na moich kolanach. Jakiekolwiek zanęcanie ani też próby siłowe nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Aż tu nagle, kiedy tuż przed wyjściem do pracy kończyłam śniadanie, Józia zległa niespodziewanie i całkiem nieproszona na moich nogach, mrucząc przy tym rozkosznie.
I cóż miałam zrobić? Zdjąć ją i zniweczyć ten przełom? Odsiedziałyśmy razem sporą chwilę, do pracy dotarłam z półgodzinnym opóźnieniem, a w drodze naprędce wymyślałam jakieś wiarygodne dla normalnych ludzi usprawiedliwienie.

Obecnie kotów jest szesnaście. Poniżej przedstawię skrótowo najczęstsze przyczyny mojego spóźnialstwa, gdyż - aby wymienić wszystkie - musiałabym poprosić redaktora naczelnego o udostępnienie mi całkowitej objętości pisma, łącznie z okładką.
  • 1. Będąc już jedną nogą za drzwiami słyszę charakterystyczne, wzmożone chrobotanie w kuwecie. Absolutnie wskazany powrót i sprzątnięcie, gdyż to Dzidzia Lala lub Grubsza - obie posiadły nietuzinkową zdolność wdeptywania w to, co wyprodukują, a następnie stemplowania całej okolicy.
  • 2. Brzdęk! Wracam od drzwi. Góralka, która pija tylko bezpośrednio z kranu, lub z wysokich szklanek, właśnie czyniła to drugie. Moja wina - nie wolno zostawiać na stole kuchennym szklanki z niedopitą wodą. Robię to nagminnie - za karę ścieram rozlewisko z blatu i podłogi (zawsze mnie zadziwia, jak z tak niewielkiej ilości płynu może powstać ogromna kałuża?), sporadycznie uprzątam skorupy i, rzecz jasna, spóźniam się.
  • 3. Tu muszę zdradzić wstydliwą tajemnicę - spódnicę zakładam na samym końcu, tuż przed wyjściem z domu, w pobliżu drzwi wyjściowych. Jeden krok i już jestem za nimi, w miarę możliwości nieokłaczona kocim futrem. Ale Duduś uwielbia w ostatniej chwili podbiec i czule przywrzeć do moich nóg, przed sekundą szybko i sprawnie przyobleczonych w garderobę mającą wyglądać schludnie. Ekspresowa eksmisja Dudusia do sypialni, w ruch idzie rolka z przylepcem, spóźnienie mam jak w banku.
  • 4a. W windzie przypominam sobie, że nie zamknęłam okien pozostawionych w pozycji uchylnej - zagrożone młodociane łobuzy Frunia, Jejku i PoLolek.
  • 4b. W windzie dociera do mnie, że nie sprzątnęłam ze stołu znaczących dokumentów/listów/tekstów/rysunków. Jejku w pięć minut przerobi je na szarpie - to najlepsza na świecie niszczarka papierów, mogłabym ją wypożyczać do firm za opłatą.

Na szczęście żyjemy w fantastycznej epoce telefonii komórkowej więc z przystanku, z tramwaju czy autobusu mam możliwość zawiadomić czekającą na mnie osobę, że już jestem w drodze, lecę, pędzę, strasznie przepraszam.
Bardzo rzadko, jedynie ludziom jak ja zakoconym, mam odwagę przyznać się, co było powodem niepunktualności. Jadąc na spotkanie z gatunku "poważnych", mówię sobie, jak zwykle: "spoko, co ma być to będzie; co cię nie zabije...".
 Maryla Weiss

14 komentarzy:

  1. Zawitał piękny dzionek na niebie.
    Ach! Jakże ja lubię Ciebie!
    Niosę z mej duszy życzliwej,
    wianek życzeń dla Ciebie!
    Niech Ci jasne słońce świeci.
    Żyj szczęśliwie wśród radości.
    Niech Ci czas, jak strzała leci,
    pełen uciechy i pomyślności…
    Słonecznie i srebrzyście ,pozdrawiam i życzę,
    cudownej niedzieli…

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie wierzę w to powiedzenie
    i aż mnie to ostatnio irytuje.
    Jakoś nie obserwuję u ludzi tego wzmacniania :/
    Kocia historia jak zwykle świetna ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to powiedzenie nie zawsze się sprawdza ale widać że u autorki artykułu - tak :))

      Usuń
  3. Super historyjka :D
    Pozdrawiam i Miłego dnia :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ją rozumiem!
    Nie mam co prawda 16 kotów, ale moje futra za każdym razem jak na złość kiedy się zbieram do wyjścia i spieszę potrzebuja nagle sie przytulić, pogadać. Niejadkowi zawsze nagle głód doskwiera i trzeba pędzić z michą, wiecznie wystraszonej która na kolanach raczej nie przebywa przypomina sie ze na kolanach jednak miło i trzeba by wskoczyć akurat teraz, kot mój osobisty rudy w dodatku zawsze uskutecznia zabawy w postaci "zabiorę Ci tusz do rzęs skoro sie malujesz a na mnie uwagi nie zwracasz" .. i też wiecznie się spóźniam, a głupio powiedzieć komuś ze przez koty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha ha, świetne i bardzo życiowe;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. :))) zabawne, jak się czyta, ja to rozumiem, ale jak ogarniasz ich tyle? wyobrażam sobie samo spanie z 16-toma kotami na kołdrze i przepychanki przy podawaniu posiłku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie autorka tego artykułu na początku miała 2 koty - myślę że następne miała na tymczasie ale pokochała i zostały :))

      Usuń
  7. Ech, ja też mam problemy z punktualnością. Nawet nie wiem jak wcześnie bym wstał, to i tak zawsze robi się zbyt późno. Tłumaczenia w pracy, że przeprowadzałem niezdecydowaną staruszkę przez jezdnię szesnaście razy tam i spowrotem już nie działają :)

    OdpowiedzUsuń