Czy ona oszalała? A może to nieszkodliwy bzik? Jedno jest pewne: koty Maryli Rodowicz mają życie jak w Madrycie.
Maryla Rodowicz zwierzyła się ze swojej ogromnej miłości: kotów. Relaksuję się spędzając czas po prostu w domu.Moje kochane koty też sprawiają, że czuję się lepiej - powiedziała gwiazda. Okazuje się, że miłość do kotów Maryli Rodowicz jest ogromna. Tak ogromna, że graniczy z małą obsesją.
W maju zginął tragicznie kot Kazimierz, oczko w głowie gwiazdy, ale pani Maryla znalazła sposób, żeby poradzić sobie z tą stratą. “Kupiłam drugiego kota. Wygląda tak samo, ma te same zachowania i też nazwałam go Kazimierz. Wierzę bowiem, że dusza tamtego Kazimierza weszła w tego”. Widać, że śmierć Kazimierza I odcisnęła piętno na psychice gwiazdy. Nowego kota można kupić, ale trauma pozostała: “Moje koty nie wychodzą z domu, aby nie przeskakiwały przez płot do sąsiada i jego psów, gdzie zginął Kazimierz. Muszę im wystarczyć ja i kanapa”. Pani Marylo: witamy w klubie pozytywnie zakręconych na punkcie swoich zwierząt!
Taki fajny ogrod, a koty siedza w domu. Moglaby przeciez skuteczniej ogrodzic, stac ja na to. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Poza tym zamiast kupować z hodowli lepiej przygarnąć potrzebującego.
UsuńMożna mieć też pół na pół tak jak Ja - z hodowli i z ulicy. Podobają mi się wszystkie koty i te rasowe i nie rasowe . Jak komuś podoba się kot rasowy nie widzę powodu żeby to bojkotować. Zresztą w schroniskach jest też dużo rasowych kotów - potrzebujących nowego domu.
UsuńZ taką Kocicą na pewno im dobrze :)
OdpowiedzUsuńGdybym miała dom z ogrodem,kupę kasy i pomoc domową zebrałabym wszystkie kocie nieszczęscia z okolicy a juz na pewno wspierałabym hojnie któreś ze schronisk. Myślę,że taka pokazowa milosc wcale nie świadczy o miłośćci prawdziwej,z potrzeby serca, może sie mylę.....
OdpowiedzUsuń