sobota, 18 października 2014

Chorowitek



Dzisiaj byłam znowu u Weronki. W czwartek do mnie zadzwoniła i powiedziała że Oti jest chory. Wyobrażcie sobie że w Poniedziałek narzeczony Weronki poszedł z Otisem na spacer i jak zwykle bawili się - zaczął rzucać mu małe patyczki - on łapał  i przynosił . Tomek mówi że nie wie kiedy , ale się z nim przekomarzał i tak skoczył na patyk że się tak jakby ukuł w gardło , bardzo zapiszczał , ale póżniej znowu był wesoły i nic mu nie było. Nawet w środę jak przyjechałam z Maćkiem był wesoły i dobrze się czuł. W czwartek zaczął się żle czuć - piszczał, chował się , nie chciał jeść. Weronka poszła z nim do lekarza - okazało się że ma stan zapalny i zrobił mu się na gardziołku ropień - zewnatrz ma taką wielką gulę na szyjce. Codziennie dostaje antybiotyk - Wetka powiedziała że ma mu ten ropień pęknąć a jak nie pęknie to bedą musieli mu zajrzeć do środka i zrobić zabieg. Bardzo się martwie o niego. Dzisiaj lepiej się czuje i ropień trochę mu się zmniejszył. Dzisiaj dostał 2 zastrzyki i jutro też dostanie - na szczęście Wetka ma otwarte też w niedzielę. Wracając ze spaceru zrobiłam trochę zdjęć.







 



To jest kamienica w której mieszka Weronka z Tomkiem i Otisem. I widok od podwórka.







 



Piękne podwórko - cudnie utrzymane. Ale trochę tu smutno - nikogo nie ma. Tak pusto. Na drzwiach napisane że jest zakaz wychodzenia na podwórko z psem. Dzieci wogóle nie ma.







 



Pamiętam - jak byłam mała na weekendy przyjeżdzałam do dziadków. Podwórko zawsze było piękne, ale było wesoło - dużo dzieci , piaskownica - na ławeczkach siedzieli mieszkańcy - rozmawiali i nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy dbali o czystość , kwiaty , szanowali pracę gospodarza domu. Teraz wszystko się zmieniło , gospodarz domu już inny bo tamten zmarł. Podwórko dalej piękne , ale piaskownicy już nie ma , ławki puste - został tylko trzepak na którym wywijałam fikołki.










A tu nasz chorowitek Oti - trzymam kciuki zeby wszystko dobrze się skończyło - bardzo pokochaliśmy tego małego psiaczka , którego ktoś porzucił , ale na szczęście przechodziła z Maćkiem Weronka - Oti ją zauważył i odprowadził do mojego domu - wybrał Ją sobie i od tej pory są razem.







9 komentarzy:

  1. Czasami są takie efekty zabawy.Zdarzyć się może każdemu.Szybkiego powrotu do zdrowia no i oczywiście niech się obędzie bez operacji:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymamy rece i lapki za Otiska ♥
    Kamienica jest pieknie zadbana, chyba niedawno odnawiana. Dzieci wroca kiedys na podworko, jak sie starsze pokolenie wykruszy, a mlodsze zacznie rozmnazac. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - Ja też trzymam :)
      Kamienica była odnawiana w zeszłym roku.
      Podobno dzieci są ale starsze a te siedzą tak jak my w necie :)

      Usuń
  3. Dużo zdrówka, niby taki drobny wypadek, a takie konsekwencje... Oby wszystko dobrze się skończyło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciukasy, by wszystko było dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, kiedyś podwórka tętniły życiem. Na ławkach sąsiadki wymieniały się swoimi spostrzeżeniami, w piaskownicy bawiły się dzieciaki.. teraz dzieciaki siedzą w domach, przed komputerami w swoich wirtualnych światach :( szkoda

    A za Otisa trzymam kciuki! Będzie dobrze! Mój Łini też miał kiedyś ropień. Po serii antybiotyków, ropień się "rozszedł" i zabieg nie był potrzebny, Oby tak też było w przypadku Otisa :)!

    OdpowiedzUsuń