Fachowy pet sitter nie tylko psa, kota czy
królika nakarmi, zmieni żwirek w kuwecie czy wyprowadzi na
spacer, ale także poda leki, zrobi zastrzyk, a nawet nauczy dobrych
manier. To elita wśród psich i kocich opiekunów. Można ich znaleźć
na specjalistycznych portalach internetowych. Podstawowa
stawka wynosi około 25-35 zł, dziennie, ale bywa też, że i 50 zł.
Tyle bierze Katarzyna Władyka z Krakowa,
która od sześciu lat zajmuje się opieką nad zwierzętami.
Skończyła specjalne kursy, ma renomę i stałych klientów, którzy
przywożą jej zwierzęta nawet z Poznania i Śląska. Do niedawna
mieszkała w niewielkim mieszkaniu, ale teraz przeprowadziła
się domu na przedmieściach Krakowa. - Zwierzętom jest tu
wygodniej, a ja mogę przyjąć ich więcej - mówi.
Obecnie ma ich pięć: same maluchy typu york czy
chiuaua. Zanim je przyjmuje sprawdza ich charaktery i
gabaryty. - Nie biorę np. bernardyna i yorka, bo to mogłoby się
skończyć stresem dla zwierzaków, nie mówiąc już o tym że wielki
pies mógłby w zabawie poturbować małego - wyjaśnia.
W domu Katarzyny nie ma klatek i boksów dla
psów, jak w typowych hotelach dla zwierząt. Wszystkie mieszkają
razem, śpią z nią w łóżku, wylegują na kanapach. Jak zdarzy się
tzw. "trudny charakter", to odsyła go do jednej ze swoich trzech
współpracowniczek. - Bardzo dobrze sprawdzonych - dodaje.
Psia guwernantka
Katarzyna rok temu założyła firmę, więc może
wystawiać faktury, zatrudniać ludzi. Sama chyba nie dałaby rady,
bo oprócz opieki na piątką rezydentów, jest jeszcze mopsik,
który przychodzi na tzw. zajęcia "zajęcia świetlicowe" . -
Trzeba po niego pojechać o 9.00 zanim jego państwo wyjdą do pracy, a
o 19.00 przywieźć z powrotem - mówi. - Przez cały dzień się
bawimy, głaszczemy, chodzimy na spacery. Taki dzienny pobyt
kosztuje ok. 30 zł. I chętnych jest coraz więcej, bo ludzie jak
siedzą w pracy po 8-10 godzin nie mają sumienia zostawiać
zwierzaka samego. Takie pozostawione na cały dzień psy często
mają różne dolegliwości na tle neurologicznym: wypada im
sierść, cierpią na niestrawność, wpadają w depresje. Niektóre
drą dywany, niszczą meble, a inne wylizują sobie łapy do krwi.
Katarzyna dogląda zwierzaków również w
domach. Raz dziennie wyprowadza kilka psów na spacer. Wpada do
jednego kota na Starówce. Nakarmi go, pogłaszcze, chwilę
pogada. - Dla kota to lepsze niż świetlica u mnie, bo zmiana
terytorium to duży stres - tłumaczy. Ale na wszelki wypadek
urządziła w swoim domu "koci raj", gdzie stoją nieduże łóżeczka,
konstrukcje po których koty mogą się wspinać, kuwety ze żwirkiem.
Niektórzy właściciele zamawiają też dla
swoich pupili lekcje dobrych manier: chcą żeby nie żebrały przy
stole, nie rzucały się na gości albo żeby sikały do kuwety. Taki
indywidualny trening kosztuje ok. 50 zł. Ale trzeba spełnić
jeden warunek: na szkoleniu musi być właściciel. To on musi
wiedzieć, jak kierować psem, żeby ten go słuchał. Katarzyna lubi
swoją pracę i cieszy się, że może cały dzień być ze zwierzętami o
dostawać za to pieniądze. Gdy ma dobry miesiąc zarabia ok. 5 tys.
zł netto. W gorsze ok. 2 tys. zł. - Ale im dłużej jest się na rynku,
tym klientów więcej - mówi.
Maraton z psem
W zawodzie pet sittera pół roku pracuje
Joanna Szeler z Warszawy. Jest nauczycielką angielskiego,
biega w maratonach. W jej domu na Muranowie nie ma może wielkich
przestrzeni, ale za to jej rezydenci mają zapewnione dużo ruchu.
Joanna zabiera je na długie, co najmniej godzinne spacery i
chętnie z nimi biega. Nawet po kilkanaście, kilkadziesiąt
kilometrów dziennie. W tym roku chce zrobić specjalistyczny
kurs. Na razie zbiera pieniądze bo za korespondencyjny trzeba
zapłacić 470 zł, a za stacjonarny 3-4 dniowy prawie 600 zł. - Ale
na rynku jest taka konkurencja, że trzeba cały czas podnosić
swoje kwalifikacje - mówi.
W Polsce moda na pet sitting dopiero
raczkuje, ale w Wielkiej Brytanii czy Kanadzie profesjonalna
opieka nad zwierzętami stanowi dziś odrębny rynek usług. W wielu
krajach powołano agencje zrzeszające opiekunów zwierząt.
Zapotrzebowanie na pet sitter’ów jest spore, szczególnie w
okresie wakacyjnym i świątecznym. Z fachowymi psimi nianiami
współpracują sklepy z akcesoriami dla zwierząt, gabinety
weterynaryjne, psie i kocie salony piękności.
Na świecie firmy oferujące usługi i produkty
dla zwierząt domowych zarabiają krocie. Z szacunków
Amerykańskiego Stowarzyszenia Produktów dla Zwierząt,
wynika, że mieszkańcy Stanów Zjednoczonych wydają co roku na
psy, koty i inne zwierzaki ok. 48 mld dolarów, czyli około 136 mld
zł. A Anglicy tylko na ubezpieczenia dla swoich pupili
przeznaczają około 600 mln funtów, czyli 2,7 mld zł.
W Polsce też wydajemy coraz więcej. Na samą
karmę dla psów i kotów przeznaczamy na około 400 mln euro (1,6 mld
zł). Wartość rynku farmaceutyków dla małych zwierząt szacowana
jest na 190 mln zł i stanowi 1/5 polskiego rynku produktów
farmaceutycznych stosowanych w weterynarii. Według danych
GUS, produkcją gotowej karmy zajmuje się obecnie ponad 240
polskich przedsiębiorstw. Jednak karty w tym biznesie rozdaje
kilka dużych światowych koncernów. Około połowy rynku
kontroluje światowy gigant Mars, właściciel takich marek, jak
Pedigree czy Chappi. Jedenaście procent należy do Puriny, a
reszta do mniejszych firm. Szybko rośnie też rynek usług i
akcesoriów. Sklepy, zarówno te internetowe jak i
tradycyjne, prześcigają się w coraz atrakcyjniejszych psich czy
kocich akcesoriach, jak ubranka, zabawki, galanteria typu
smycze i obroże, smakołyki, nosidełka itp.
Z ubranek najpopularniejsze, są
kurteczki-kubraczki chroniące przez zimnem i wilgocią. Ich
średnia cena wynosi 100 zł. Ale są też ciuszki bardziej
wysublimowane: można zamówić sweterek z koronkami albo
kurteczkę z kapturkiem i kokardkami. Hitem ubiegłego roku
okazały się "psie buty" w sprayu, czyli preparat Tanaderm za ok.
30 zł. W niektórych sklepach można też zamówić specjalne obuwie
turystyczne: jeden z modeli Ruffwear BarknBoots kosztuje
niemal 300 zł.
Są też obroże z kryształkami Swarovskiego, a
nawet piwo dla psów o smaku wołowiny. Niedawno w sprzedaży
pojawiła się specjalna mata do nauki higieny. Gdy psiak na niej
załatwi swoją potrzebę, uruchamia się dozownik z karmą i pupil
dostaje nagrodę. W dużych miastach nikogo nie dziwią już
salony piękności dla czworonogów. Można w nich pupila modnie
ostrzyć, przyciąć i pomalować pazurki, wyczyścić uszy,
wyperfumować, a nawet zmienić kolor. Ceny usług wahają się od 50
do 200 zł.
Groomer wykąpie i wymasuje
Powstał też specjalny zawód, czyli groomer,
będący połączeniem psiego fryzjera z kosmetyczką. Aby zostać
profesjonalnym psim fryzjerem należy ukończyć kurs
groomerski. Są one organizowane są głównie przez właścicieli
największych salonów pielęgnacji zwierząt, którzy często sami
szkolili się poza granicami kraju. Zwykle trwają one od
tygodnia do miesiąca, a ich koszt waha się od 2 tys., do 3,5 tys.
zł. Kursant zapoznaje się z podstawami kynologii, poznaje
wzorce strzyżenia ras zgodne ze standardami Międzynarodowej
Federacji Kynologicznej, uczy się zasad pielęgnacji i doboru
kosmetyków do odpowiedniej struktury włosa i rodzaju skóry.
Program większości szkoleń obejmuje też
podstawy psychologii zwierząt, a przede wszystkim sposoby
przewidywania i zapobiegania agresywnym zachowaniom psów w
trakcie zabiegów pielęgnacyjnych. Oczywiście najważniejszym
elementem kursów są zajęcia praktyczne, podczas których
groomerzy mają szanse zastosować zdobytą teorię. Rośnie
również popularność treningów dla psów w różnym wieku. Edukację
najlepiej zacząć już od psiego przedszkola, w którym
szczeniaki uczy się zasad higieny i dobrych manier. Nauka trwa ok.
trzech tygodni i kosztuje ok. 500-600 zł. Dorosłe psy też można
szkolić, tyle, że taki kurs trwa około trzech miesięcy, a zajęcia
odbywają się zwykle w soboty i niedziele.
Olá, tudo bem?
OdpowiedzUsuńAqui no Brasil já é muito comum os serviços de um pet sitter, como também o passeador de cães.
Hoje em dia é necessário que existam essas facilidades, porque o mundo dos pets está crescendo, e nós que temos tanto amor por eles, queremos o melhor.
Beijos
Jussara
Obrigado por visitar :)
Usuńseu :)
nie wiedziałam do tej pory jak się nazywa opiekun zwierzątek :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńDla mnie to nieodpowiedzialne brac zwierze do domu, kiedy nie ma sie dla niego dosc czasu, najpierw na jego wychowanie, pozniej na przebywanie z nim, wyprowadzanie, pielegnacje itp.
OdpowiedzUsuńJuz sam wyjazd na urlop bez psa jest nieludzki. Pies w domu powoduje pewne ograniczenia w zyciu i trzeba sie z tym liczyc. Powinno sie myslec, ZANIM mamy kaprys na zwierze domowe. Ci wszyscy psi hotelarze, sitterzy, wychowawcy nie powinni miec racji bytu, to wlasciciel ma sie psem zajmowac, albo po prostu z niego zrezygnowac, bo inaczej go krzywdzi. Takie jest moje zdanie.
Też tak uważam. Nie wyobrażam żeby ktoś obcy zajmował się moimi zwierzętami.
Usuń